*W ciągu dalszym oczami Soph*
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Nie wiedziałam, jak się z tego wyplączę.
- Soph?? - spytał Harry patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Przepraszam... Wplątałam was w to... Wasza 3 jest w niebezpieczeństwie...
- Kto to był?
- Luke. Szef Bad Angels.
- CZEGO SŁUCHAM?! - wykrzyczał Snoop chodząc nerwowo.
- Należałam do tego gangu... Załatwiałam im narkotyki.... Raz pożyczyłam od Justina pieniądze... Oddałam mu je, ale Luke chce więcej. Pewnie nie mają pieniędzy na alkohol i narkotyki.. Była sprawa w sądzie, ale oni przekabacili jakoś sąd, a mnie uniewinnili. Załatwię to. Nic wam nie będzie.... Szczególnie tobie Harry.
- Czemu? - powiedział zaskoczony
- On przyszedł tutaj po ciebie... Nie wiem po co ty mu, ale wiem jedno... Skrzywdzą cię... Wciągną w to i będą szantażować. Christian.....
- Nie mieszaj się w to. Od tego jest policja - powiedziała Natalie
- Oni nic im nie zrobią. Reszta.... Harry gdzie mieszka reszta bandu?
- 5 minut szybkim chodem stąd.
- Snoop proszę cię zostań tu. Jakby co, w szafce po szklankach jest broń. Lece tam. - wzięłam jeden pistolet z szafki i wyszłam. Pobiegłam do tego domu, jako, że był to jedyny dom w takim zasięgu. Już widziałam samochód Christiana...Szybko wbiegłam do domu. Zobaczyłam Justina trzymającego Mulata. Nie wahając się, chwyciłam za broń i strzeliłam celnie w brzuch Justina. Mulat nie ruszał się. Wiedziałam co to oznacza. Za mną stał cały gang... Czułam na sobie spojrzenie Christiana... - Ruszcie ich, to was kurwy powybijam.... Obiecuje...
- Haha! Wielmożna Soph nam grozi... Christian weź ją. - powiedział Luke.
- Nie. Nie ruszę jej. - powiedział tak poważnie, że momentalnie zbladłam. Mulat usiadł w kącie. - Uderz mnie.
Już wiedziałam, że Amelia wymierza w niego rewolwerem. Szybko się odwróciłam i odtrąciłam jej rękę, powodując, że postrzeliła się w stopę. Luke chciał mnie wziąć, ale Christian zatrzymał jego dłoń. Jessie pewnie była w samochodzie. Staliśmy tak... Luke zapewne wzrokiem zabijał Christiana.
- Powiedziałem, że masz ją wziąć! - krzyknął Luke. - Głuchy jesteś!?
- Co teraz Luke? Taki odważny? Nie pobrudzisz sobie rączek? Rusz naszą dziesiątkę.... Kurwa policzymy się gdzieś indziej. - powiedziałam puszczając Amelię. Stanęłam między Christianem a Lukiem i patrzyłam mu się w oczy. - A teraz zawijaj stąd ze swoim szpitalem.
- Christian bierz ich
- Odchodzę - powiedział Christian patrząc się w inną stronę. - Rzucam to gówno.
- Powiedziałem, że masz ich wziąć. - powiedział Luke, przybliżając się do nas. Jakoś, moja odwaga się obudziła, i nie czekając odepchnęłam go. Następnie zaczęłam go kopać.
- Tkniesz albo moich przyjaciół, albo rodzinę, to przysięgam, że wyciągnę Cię choćby z podziemi i policzymy się na poważnie. Zjeżdżaj.
Perfect to me ♥
sobota, 20 czerwca 2015
wtorek, 14 kwietnia 2015
Przeszłość

Bad Angels..
Luke Beat - szef gangu. Narkoman
Robert Black - zastępca szefa. Zajmował się 'Brudną Robotą'.
Jessie Grey - tatuażystka. Odpowiada za alkohol.
Christian Road - Facet od motoryzacji i wyżywienia. Zdrajca gangu.
Justin Grey - Brat Jessie. Zajmował się ubraniami gangu i ofiar. A także zmyłką policji.
Amelia Young - Zajmowała się włosami Angels'ów. Dziewczyna Luke'a.
Rozdział 6
Zobaczyłem Snoop Doga, robiącego naleśniki i nie znajomą mi rudą dziewczynę. Podszedłem do Snoop'a i przedstawiłem się. Soph przedstawiła mi Natalie. Podałem jej dłoń i uśmiechnąłem się. Uznałem, że spodobałaby się Niall'owi. Zapytałem, co robią. Zobaczyłem mus truskawkowy. Zgadując miało to być nadzienie do naleśników. Spytałem się, czy mogę jakoś pomóc. Soph usadziła mnie na krześle i prosiła abym nic nie robił. Jednak nie umiem wysiedzieć sam w jednym miejscu więc zacząłem pomagać Natalie. Ktoś do niej zadzwonił. Korzystając z okazji że jest wolne stanowisko do pracy zacząłem robić mus. Szło mi to całkiem dobrze. Kiedy nie było już z czego robić musu, nadzienie przelałem do miski, a wszystkie rzeczy które były do mycia pozmywałem. Zadowolony, że mogłem jakoś pomóc wróciłem na swoje miejsce. Jednak, że Soph stała widocznie czymś zmartwiona przytuliłem ją. Ta, lekko się wzdrygnęła.
-Spokojnie, to tylko ja. - powiedziałem cicho.
-Czemu to robisz?- spytała nic ze mną nie robiąc.
-Bo się czymś martwisz. Widząc Ciebie zmartwioną martwię się sam. - powiedziałem. Soph odwróciła się do mnie przodem i przytuliła się do mnie. - Czymkolwiek się martwisz, będzie dobrze. Uwierz mi.
-Spokojnie, to tylko ja. - powiedziałem cicho.
-Czemu to robisz?- spytała nic ze mną nie robiąc.
-Bo się czymś martwisz. Widząc Ciebie zmartwioną martwię się sam. - powiedziałem. Soph odwróciła się do mnie przodem i przytuliła się do mnie. - Czymkolwiek się martwisz, będzie dobrze. Uwierz mi.
-To dziwne, ale dzięki tobie stałam się wrażliwa. Zazwyczaj ukrywam, że coś mnie trapi. Staram się tego nie pokazywać. Dziękuję Ci.- powiedziała, miała jednak pewną nutę niepewności, strachu, i troski w głosie. Było coś nie tak. Jednak, zorientowałem się, że nie dowiem się w czym rzecz. Później z nią pogadam. Może... Może mi powie. Jasna cholera, sam siebie zaczynam przyłapywać na tym, że mi zależy. Nigdy tak nie miałem. Ale to może, tylko uczucie, że muszę się jej odwdzięczyć za to, że mi pomogła. To dziwne.... - Trafiłeś do niewielu. Bardzo niewielu.
- Ludzie, zamiast się obściskiwać, to mi powiedzcie, jak się poznaliście.- powiedział Snoop Dog.
- Emmm...
- Szedłem i zamyślałem się. Przez przypadek, wylałem na Soph wodę i tak się zaczęło.
- Zaczęło?- spytała Natalie
- Tak. Później trochę się działo. - powiedziałam spoglądając na Harry'ego.
- Wy ze sobą....?
- Nie! Jesteśmy..
- Przyjaciółmi - przerwał mi Harry. Widząc jego minę, można było w to uwierzyć.
*Oczami Soph*
- Właśnie. Jedzcie póki ciepłe. - powiedziałam. Nagle, rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziałam kto to. Szybko wyszłam przed dom. Zobaczyłam Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi. - Czego chcesz?
- Masz coś mojego. Teraz mi to oddasz.
- Spierdalaj. Długi spłaciłam. Nie mam ci nic do oddania.
- Dobrze wiesz, że ostrym się pokaleczysz - powiedział wymierzając mi cios w brzuch. Zasyczałam z bólu. - I nie chodzi o rzeczy. a o osobę.
- Kogo?
- Harry Styles. Mówi ci to coś?
- Zostaw go w spokoju skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Nic nie są ci winni. Spróbuj ich tknąć... Spróbuj.
- Nie będę próbował. - powiedział wchodząc do domu.
Weszłam za nim. Chwyciłam go za bluzę i wyciągnęłam z powrotem. Ten, chwycił za swój scyzoryk i wyciągając ostrze zaciął mnie nim.
- Nie pokazuj mi się tu skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Jeśli czegoś chcesz, to możesz się nad mną znęcać. Ich zostaw w spokoju.
Wróciłam do domu. Będę musiała im to niedługo wytłumaczyć. Wzięłam ręcznik i zatamowałam krwawienie.Wyciągnęłam z apteczki bandaż i gazę. Szybko odłożyłam ręcznik i zastąpiłam go gazą. Bandażem owinęłam rękę. Czułam na sobie wzrok wszystkich. ,, Musisz być silna dziewczyno! Przecież już z nim raz wygrałaś... Teraz też wygrasz" - krzyczał rozum. Dłonią odgarnęłam grzywkę i usiadłam przy stole.
_____________________________
- Ludzie, zamiast się obściskiwać, to mi powiedzcie, jak się poznaliście.- powiedział Snoop Dog.
- Emmm...
- Szedłem i zamyślałem się. Przez przypadek, wylałem na Soph wodę i tak się zaczęło.
- Zaczęło?- spytała Natalie
- Tak. Później trochę się działo. - powiedziałam spoglądając na Harry'ego.
- Wy ze sobą....?
- Nie! Jesteśmy..
- Przyjaciółmi - przerwał mi Harry. Widząc jego minę, można było w to uwierzyć.
*Oczami Soph*
- Właśnie. Jedzcie póki ciepłe. - powiedziałam. Nagle, rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziałam kto to. Szybko wyszłam przed dom. Zobaczyłam Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi. - Czego chcesz?
- Masz coś mojego. Teraz mi to oddasz.
- Spierdalaj. Długi spłaciłam. Nie mam ci nic do oddania.
- Dobrze wiesz, że ostrym się pokaleczysz - powiedział wymierzając mi cios w brzuch. Zasyczałam z bólu. - I nie chodzi o rzeczy. a o osobę.
- Kogo?
- Harry Styles. Mówi ci to coś?
- Zostaw go w spokoju skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Nic nie są ci winni. Spróbuj ich tknąć... Spróbuj.
- Nie będę próbował. - powiedział wchodząc do domu.
Weszłam za nim. Chwyciłam go za bluzę i wyciągnęłam z powrotem. Ten, chwycił za swój scyzoryk i wyciągając ostrze zaciął mnie nim.
- Nie pokazuj mi się tu skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Jeśli czegoś chcesz, to możesz się nad mną znęcać. Ich zostaw w spokoju.
Wróciłam do domu. Będę musiała im to niedługo wytłumaczyć. Wzięłam ręcznik i zatamowałam krwawienie.Wyciągnęłam z apteczki bandaż i gazę. Szybko odłożyłam ręcznik i zastąpiłam go gazą. Bandażem owinęłam rękę. Czułam na sobie wzrok wszystkich. ,, Musisz być silna dziewczyno! Przecież już z nim raz wygrałaś... Teraz też wygrasz" - krzyczał rozum. Dłonią odgarnęłam grzywkę i usiadłam przy stole.
_____________________________
czwartek, 19 lutego 2015
Rozdział 5.
*W cd Soph*
To się nie mieściło w głowie! Snoop chciał zrobić naleśniki, co mu nie wychodziło zupełnie. Natalie ,,kroiła" truskawki. Znaczy się, ona je siekała. Dosłownie. Z truskawek, pozostał mus, a nie kawałki
* Oczami Harry'ego*
Wpadłem na nią przypadkowo. Ta, pozwoliła mi u siebie nocować, co więcej- pocieszyła mnie, kiedy byłem załamany. Zgodziła się na to, abym spał u niej w pokoju, i omal nie zasnąłem przytulając ją. To albo, ziemski anioł, albo po prostu dobry człowiek. Kiedy wstałem, ta jeszcze spała. Soph, mówiła coś przez sen. Coś, jak ,, Nie. Nie zrobiłaś tego. Nie mogłaś go zabić. On jest dla mnie zbyt ważny! Proszę Cię nie umieraj. Proszę. ". Po tym jeszcze spała. Obudziła się spłoszona i lekko roztrzęsiona. Ktoś mocno trzasnął drzwiami tak, że oboje podskoczyliśmy. Soph zeszła na doł. Po chwili wróciła, z prośbą abym się ubrał. Wzięła ubrania idąc do łazienki. Zobaczyłem na stole czarne spodnie i biała koszulkę. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Będę musiał podziękować. Przebrałem się szybko. Czekałem na nią w pokoju. Usłałem łóżko, i usiadłem na nim. Ta, wyszła ubrana w białą koszulę, czarne jeansy, białe VANS'y i marynarkę. Byłem zadziwiony, jak można tak szybko i tak dobrze się ubrać. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Soph, puściła mi oczko, i wyprowadziła uprzejmie za rękę z pokoju. Śmieszyło mnie to lekko, w jaki sposób mnie traktuje. Dzisiaj, będę musiał wracać do chłopaków. Jeszcze pomyślą, że mnie zgwałcono i porwano. Tak, oni zazwyczaj mają takie pomysły. Zeszliśmy na dół....
To się nie mieściło w głowie! Snoop chciał zrobić naleśniki, co mu nie wychodziło zupełnie. Natalie ,,kroiła" truskawki. Znaczy się, ona je siekała. Dosłownie. Z truskawek, pozostał mus, a nie kawałki
* Oczami Harry'ego*
Wpadłem na nią przypadkowo. Ta, pozwoliła mi u siebie nocować, co więcej- pocieszyła mnie, kiedy byłem załamany. Zgodziła się na to, abym spał u niej w pokoju, i omal nie zasnąłem przytulając ją. To albo, ziemski anioł, albo po prostu dobry człowiek. Kiedy wstałem, ta jeszcze spała. Soph, mówiła coś przez sen. Coś, jak ,, Nie. Nie zrobiłaś tego. Nie mogłaś go zabić. On jest dla mnie zbyt ważny! Proszę Cię nie umieraj. Proszę. ". Po tym jeszcze spała. Obudziła się spłoszona i lekko roztrzęsiona. Ktoś mocno trzasnął drzwiami tak, że oboje podskoczyliśmy. Soph zeszła na doł. Po chwili wróciła, z prośbą abym się ubrał. Wzięła ubrania idąc do łazienki. Zobaczyłem na stole czarne spodnie i biała koszulkę. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Będę musiał podziękować. Przebrałem się szybko. Czekałem na nią w pokoju. Usłałem łóżko, i usiadłem na nim. Ta, wyszła ubrana w białą koszulę, czarne jeansy, białe VANS'y i marynarkę. Byłem zadziwiony, jak można tak szybko i tak dobrze się ubrać. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Soph, puściła mi oczko, i wyprowadziła uprzejmie za rękę z pokoju. Śmieszyło mnie to lekko, w jaki sposób mnie traktuje. Dzisiaj, będę musiał wracać do chłopaków. Jeszcze pomyślą, że mnie zgwałcono i porwano. Tak, oni zazwyczaj mają takie pomysły. Zeszliśmy na dół....
czwartek, 8 stycznia 2015
Rozdział 4.
Kiedy się obudziłam, szybko zdałam sobie sprawę, że ty tylko sen. Harry nie spał, co więcej. Przeglądał moją galerię zdjęć. Zobaczył zdjęcie, mojego burdelu w szafie.
- Łooo...Kto Pani tak, zjebał? - zapytał Harry.
- Natalia...
- Jak?
- Szukała bluzki.
- Rany.
- A wiesz, że moją siostrą jest Mama?
- Jaka Mama?
- Ta z tego filmu "Mama" tylko mniej straszna. Po prostu taka normalna, czasami wściekła zabójczyni. Wściekła jest, tylko kiedy Lily wchodzi na żyrandol. Wtedy, muszę ją z dachu ściągać. Na dodatek, Snoop Dogg'owi tak urządziłam pokój, że się w nim zgubił. Co więcej, on tam miał 9 plantacji.
- Czego?
- Marihuany.
- Na jakim sianie ty się bujasz?!
- Nie pytaj.... Wierz mi, że nie chcesz wiedzieć.- trzasnęły drzwi na dole. Oboje z Harrym podskoczyliśmy.Zeszłam na dół, a Harry znowu coś grzebał w telefonie. Natalia, jak zwykle nie umie normalnie zamykać drzwi, tylko trzaskać z całej siły. Z Natalie, przyszedł Snoop. Przywitałam się z nimi, Snoop, jak zwykle był naćpany! Poszłam szybko po Hazzę. - Chodź. Idziemy na dół.
- Musze się ubrać.
- Ja też. Dobra, to ja biorę swoje ciuchy i idę do łazienki. Przebieraj się tutaj. Drzwi są zamknięte.- powiedziałam, narzucając na przedramię ubrania. Wzięłam jeszcze buty do ręki i weszłam do łazienki, tym samym, zamykając drzwi. Wyszłam z łazienki, z nieładem na głowie. Ubrana kompletnie, wyszłam z łazienki po szczotkę. Harry właśnie czytał cały mój czarny zeszyt.
- Jesteś początkiem mojego snu jak kwitnąca róża w ogrodzie miłosnym żarem rozpalające me serce to ty mnie przyciągnąłeś gorącym uściskiem kochających twych ramion
ale z czasem odsuwasz się jak płyta tektoniczna i zostawiasz w moim w sercu dziurę......- czytał cicho na głos. Niechcący szuflada się zatrzasnęła, wydając dość głośny dźwięk. Ten, mnie zauważył. - Sama pisałaś?
- Tak.... Wczoraj, po tym jak zasnąłeś.
- Ty mnie....?
- Nie. Po prostu czasem pisze takie rzeczy. Chodź na dół. - powiedziałam spokojnie rozczesując włosy. W głowie, wrócił cały sen. Jednak, musiałam to ukrywać, że za chwile po prostu pęknę. Ten sen, był naprawdę dla mnie drastyczny. Kiedy zeszliśmy, to się nie mieściło w głowie....
- Łooo...Kto Pani tak, zjebał? - zapytał Harry.
- Natalia...
- Jak?
- Szukała bluzki.
- Rany.
- A wiesz, że moją siostrą jest Mama?
- Jaka Mama?
- Ta z tego filmu "Mama" tylko mniej straszna. Po prostu taka normalna, czasami wściekła zabójczyni. Wściekła jest, tylko kiedy Lily wchodzi na żyrandol. Wtedy, muszę ją z dachu ściągać. Na dodatek, Snoop Dogg'owi tak urządziłam pokój, że się w nim zgubił. Co więcej, on tam miał 9 plantacji.
- Czego?
- Marihuany.
- Na jakim sianie ty się bujasz?!
- Nie pytaj.... Wierz mi, że nie chcesz wiedzieć.- trzasnęły drzwi na dole. Oboje z Harrym podskoczyliśmy.Zeszłam na dół, a Harry znowu coś grzebał w telefonie. Natalia, jak zwykle nie umie normalnie zamykać drzwi, tylko trzaskać z całej siły. Z Natalie, przyszedł Snoop. Przywitałam się z nimi, Snoop, jak zwykle był naćpany! Poszłam szybko po Hazzę. - Chodź. Idziemy na dół.
- Musze się ubrać.
- Ja też. Dobra, to ja biorę swoje ciuchy i idę do łazienki. Przebieraj się tutaj. Drzwi są zamknięte.- powiedziałam, narzucając na przedramię ubrania. Wzięłam jeszcze buty do ręki i weszłam do łazienki, tym samym, zamykając drzwi. Wyszłam z łazienki, z nieładem na głowie. Ubrana kompletnie, wyszłam z łazienki po szczotkę. Harry właśnie czytał cały mój czarny zeszyt.
- Jesteś początkiem mojego snu jak kwitnąca róża w ogrodzie miłosnym żarem rozpalające me serce to ty mnie przyciągnąłeś gorącym uściskiem kochających twych ramion
ale z czasem odsuwasz się jak płyta tektoniczna i zostawiasz w moim w sercu dziurę......- czytał cicho na głos. Niechcący szuflada się zatrzasnęła, wydając dość głośny dźwięk. Ten, mnie zauważył. - Sama pisałaś?
- Tak.... Wczoraj, po tym jak zasnąłeś.
- Ty mnie....?
- Nie. Po prostu czasem pisze takie rzeczy. Chodź na dół. - powiedziałam spokojnie rozczesując włosy. W głowie, wrócił cały sen. Jednak, musiałam to ukrywać, że za chwile po prostu pęknę. Ten sen, był naprawdę dla mnie drastyczny. Kiedy zeszliśmy, to się nie mieściło w głowie....
Rozdział 3.
Poszliśmy do mnie. Podeszłam do szafy, szykując ubrania na jutro. Harry się położył, czekając na mnie.Otworzyłam szafę.Wyciągnęłam to . Nie mogłam zapomnieć, o Harry'm. Pogrzebałam w szafie, co zajęło mi dobre 10 minut. Znalazłam czarne spodnie dresowe, i biały t-shirt. Nic nadzwyczajnego. Złożyłam ubrania w kostkę i napisałam karteczkę ,, Nie ma za co! ;) ". Kiedy skończyłam już szykowanie się na następny dzień, Harry usiadł, i rozłożył ramiona w geście uścisku.Zrobiłam to, o co prosił, czyli przytuliłam go. Ten, zaczął lekko przysypiać. Lekko gładziłam go po plecach.
- Połóż się spać.
- Nie chce spać. - powiedział, już prawie śpiąc. Puściłam go, a ten położył się na łóżku. Wystarczyła chwila, aby ten zasnął. Wstałam delikatnie, i podeszłam do mojej szafki. Wzięłam czarny zeszyt i długopis. Napisałam wiersz...
Jesteś moim snem....
- Połóż się spać.
- Nie chce spać. - powiedział, już prawie śpiąc. Puściłam go, a ten położył się na łóżku. Wystarczyła chwila, aby ten zasnął. Wstałam delikatnie, i podeszłam do mojej szafki. Wzięłam czarny zeszyt i długopis. Napisałam wiersz...
Jesteś moim snem....
,, Jesteś moim snem z którego nie chciałabym się przebudzić w którym
chcę patrzeć dłużej niż całe moje życie w twoje lśniące blaskiem słońca
oczy
Jesteś początkiem mojego snu jak kwitnąca róża w ogrodzie miłosnym żarem rozpalające me serce to ty mnie przyciągnąłes gorącym uściskiem kochających twych ramion
ale z czasem odsuwasz się jak płyta tektoniczna i zostawiasz w moim w sercu dziurę......''
Kiedy skończyłam pisać, poleciała mi pojedyncza łza. Szybko ją otarłam i zamknęłam zeszyt. Jednak dobrze mówią, że osoby, które zawsze pomagają innym, same mają największe problemy. Schowałam go, z powrotem na miejsce. Położyłam się i zamknęłam oczy. Dość długo nie mogłam zasnąć. Kiedy w końcu, udało mi się, miałam głupi, i trochę zły sen. Konkretnie, to, śniło mi się, że jestem na pogrzebie... Swoim własnym. Był Hazz i mój wujek. Tylko.... Później, zobaczyłam samą siebie, w lustrze. Kiedy spoglądałam na siebie, widziałam wszystkie zdarzenia jakie mogłyby się zdarzyć, i jakie się zdarzyły. Spojrzałam na nadgarstki, były całe zakrwawione. Byłam prawie cała we krwi. Nie mojej.... Nagle, za mną, pojawiła się znajoma mi sylwetka. Poznałam moją przyjaciółkę, starą przyjaciółkę. Natalie. Miała nóż, zakrwawiony. Odwróciłam się, zobaczyłam ją, a za jej sylwetką Harry'ego. Próbującego zatamować krwawienie.
Nagle obudziłam się....
Jesteś początkiem mojego snu jak kwitnąca róża w ogrodzie miłosnym żarem rozpalające me serce to ty mnie przyciągnąłes gorącym uściskiem kochających twych ramion
ale z czasem odsuwasz się jak płyta tektoniczna i zostawiasz w moim w sercu dziurę......''
Kiedy skończyłam pisać, poleciała mi pojedyncza łza. Szybko ją otarłam i zamknęłam zeszyt. Jednak dobrze mówią, że osoby, które zawsze pomagają innym, same mają największe problemy. Schowałam go, z powrotem na miejsce. Położyłam się i zamknęłam oczy. Dość długo nie mogłam zasnąć. Kiedy w końcu, udało mi się, miałam głupi, i trochę zły sen. Konkretnie, to, śniło mi się, że jestem na pogrzebie... Swoim własnym. Był Hazz i mój wujek. Tylko.... Później, zobaczyłam samą siebie, w lustrze. Kiedy spoglądałam na siebie, widziałam wszystkie zdarzenia jakie mogłyby się zdarzyć, i jakie się zdarzyły. Spojrzałam na nadgarstki, były całe zakrwawione. Byłam prawie cała we krwi. Nie mojej.... Nagle, za mną, pojawiła się znajoma mi sylwetka. Poznałam moją przyjaciółkę, starą przyjaciółkę. Natalie. Miała nóż, zakrwawiony. Odwróciłam się, zobaczyłam ją, a za jej sylwetką Harry'ego. Próbującego zatamować krwawienie.
Nagle obudziłam się....
sobota, 27 grudnia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)