sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 7.

*W ciągu dalszym oczami Soph*
Czułam na sobie spojrzenia wszystkich. Nie wiedziałam, jak się z tego wyplączę.
- Soph?? - spytał Harry patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Przepraszam... Wplątałam was w to... Wasza 3 jest w niebezpieczeństwie...
- Kto to był?
- Luke. Szef Bad Angels.
- CZEGO SŁUCHAM?! - wykrzyczał Snoop chodząc nerwowo.
- Należałam do tego gangu... Załatwiałam im narkotyki....  Raz pożyczyłam od Justina pieniądze... Oddałam mu je, ale Luke chce więcej. Pewnie nie mają pieniędzy na alkohol i narkotyki.. Była sprawa w sądzie, ale oni przekabacili jakoś sąd, a mnie uniewinnili. Załatwię to. Nic wam nie będzie.... Szczególnie tobie Harry.
- Czemu? - powiedział zaskoczony
- On przyszedł tutaj po ciebie... Nie wiem po co ty mu, ale wiem jedno... Skrzywdzą cię... Wciągną w to i będą szantażować. Christian.....
- Nie mieszaj się w to. Od tego jest policja - powiedziała Natalie
- Oni nic im nie zrobią. Reszta.... Harry gdzie mieszka reszta bandu?
- 5 minut szybkim chodem stąd.
- Snoop proszę cię zostań tu. Jakby co, w szafce po szklankach jest broń. Lece tam. - wzięłam jeden pistolet z szafki i wyszłam. Pobiegłam do tego domu, jako, że był to jedyny dom w takim zasięgu. Już widziałam samochód Christiana...Szybko wbiegłam do domu. Zobaczyłam Justina trzymającego Mulata. Nie wahając się, chwyciłam za broń i strzeliłam celnie w brzuch Justina. Mulat nie ruszał się. Wiedziałam co to oznacza. Za mną stał cały gang... Czułam na sobie spojrzenie Christiana...  - Ruszcie ich, to was kurwy powybijam.... Obiecuje...
- Haha! Wielmożna Soph nam grozi... Christian weź ją. - powiedział Luke.
- Nie. Nie ruszę jej. - powiedział tak poważnie, że momentalnie zbladłam. Mulat usiadł w kącie. - Uderz mnie.
Już wiedziałam, że Amelia wymierza w niego rewolwerem. Szybko się odwróciłam i odtrąciłam jej rękę, powodując, że postrzeliła się w stopę. Luke chciał mnie wziąć, ale Christian zatrzymał jego dłoń. Jessie pewnie była w samochodzie. Staliśmy tak... Luke zapewne wzrokiem zabijał Christiana.
- Powiedziałem, że masz ją wziąć! - krzyknął Luke. - Głuchy jesteś!?
- Co teraz Luke? Taki odważny? Nie pobrudzisz sobie rączek? Rusz naszą dziesiątkę.... Kurwa policzymy się gdzieś indziej. - powiedziałam puszczając Amelię. Stanęłam między Christianem a Lukiem i patrzyłam mu się w oczy. - A teraz zawijaj stąd ze swoim szpitalem.
- Christian bierz ich
- Odchodzę - powiedział Christian patrząc się w inną stronę. - Rzucam to gówno.
- Powiedziałem, że masz ich wziąć. - powiedział Luke, przybliżając się do nas. Jakoś, moja odwaga się obudziła, i nie czekając odepchnęłam go. Następnie zaczęłam go kopać.
- Tkniesz albo moich przyjaciół, albo rodzinę, to przysięgam, że wyciągnę Cię choćby z podziemi i policzymy się na poważnie. Zjeżdżaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz