Zobaczyłem Snoop Doga, robiącego naleśniki i nie znajomą mi rudą dziewczynę. Podszedłem do Snoop'a i przedstawiłem się. Soph przedstawiła mi Natalie. Podałem jej dłoń i uśmiechnąłem się. Uznałem, że spodobałaby się Niall'owi. Zapytałem, co robią. Zobaczyłem mus truskawkowy. Zgadując miało to być nadzienie do naleśników. Spytałem się, czy mogę jakoś pomóc. Soph usadziła mnie na krześle i prosiła abym nic nie robił. Jednak nie umiem wysiedzieć sam w jednym miejscu więc zacząłem pomagać Natalie. Ktoś do niej zadzwonił. Korzystając z okazji że jest wolne stanowisko do pracy zacząłem robić mus. Szło mi to całkiem dobrze. Kiedy nie było już z czego robić musu, nadzienie przelałem do miski, a wszystkie rzeczy które były do mycia pozmywałem. Zadowolony, że mogłem jakoś pomóc wróciłem na swoje miejsce. Jednak, że Soph stała widocznie czymś zmartwiona przytuliłem ją. Ta, lekko się wzdrygnęła.
-Spokojnie, to tylko ja. - powiedziałem cicho.
-Czemu to robisz?- spytała nic ze mną nie robiąc.
-Bo się czymś martwisz. Widząc Ciebie zmartwioną martwię się sam. - powiedziałem. Soph odwróciła się do mnie przodem i przytuliła się do mnie. - Czymkolwiek się martwisz, będzie dobrze. Uwierz mi.
-Spokojnie, to tylko ja. - powiedziałem cicho.
-Czemu to robisz?- spytała nic ze mną nie robiąc.
-Bo się czymś martwisz. Widząc Ciebie zmartwioną martwię się sam. - powiedziałem. Soph odwróciła się do mnie przodem i przytuliła się do mnie. - Czymkolwiek się martwisz, będzie dobrze. Uwierz mi.
-To dziwne, ale dzięki tobie stałam się wrażliwa. Zazwyczaj ukrywam, że coś mnie trapi. Staram się tego nie pokazywać. Dziękuję Ci.- powiedziała, miała jednak pewną nutę niepewności, strachu, i troski w głosie. Było coś nie tak. Jednak, zorientowałem się, że nie dowiem się w czym rzecz. Później z nią pogadam. Może... Może mi powie. Jasna cholera, sam siebie zaczynam przyłapywać na tym, że mi zależy. Nigdy tak nie miałem. Ale to może, tylko uczucie, że muszę się jej odwdzięczyć za to, że mi pomogła. To dziwne.... - Trafiłeś do niewielu. Bardzo niewielu.
- Ludzie, zamiast się obściskiwać, to mi powiedzcie, jak się poznaliście.- powiedział Snoop Dog.
- Emmm...
- Szedłem i zamyślałem się. Przez przypadek, wylałem na Soph wodę i tak się zaczęło.
- Zaczęło?- spytała Natalie
- Tak. Później trochę się działo. - powiedziałam spoglądając na Harry'ego.
- Wy ze sobą....?
- Nie! Jesteśmy..
- Przyjaciółmi - przerwał mi Harry. Widząc jego minę, można było w to uwierzyć.
*Oczami Soph*
- Właśnie. Jedzcie póki ciepłe. - powiedziałam. Nagle, rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziałam kto to. Szybko wyszłam przed dom. Zobaczyłam Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi. - Czego chcesz?
- Masz coś mojego. Teraz mi to oddasz.
- Spierdalaj. Długi spłaciłam. Nie mam ci nic do oddania.
- Dobrze wiesz, że ostrym się pokaleczysz - powiedział wymierzając mi cios w brzuch. Zasyczałam z bólu. - I nie chodzi o rzeczy. a o osobę.
- Kogo?
- Harry Styles. Mówi ci to coś?
- Zostaw go w spokoju skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Nic nie są ci winni. Spróbuj ich tknąć... Spróbuj.
- Nie będę próbował. - powiedział wchodząc do domu.
Weszłam za nim. Chwyciłam go za bluzę i wyciągnęłam z powrotem. Ten, chwycił za swój scyzoryk i wyciągając ostrze zaciął mnie nim.
- Nie pokazuj mi się tu skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Jeśli czegoś chcesz, to możesz się nad mną znęcać. Ich zostaw w spokoju.
Wróciłam do domu. Będę musiała im to niedługo wytłumaczyć. Wzięłam ręcznik i zatamowałam krwawienie.Wyciągnęłam z apteczki bandaż i gazę. Szybko odłożyłam ręcznik i zastąpiłam go gazą. Bandażem owinęłam rękę. Czułam na sobie wzrok wszystkich. ,, Musisz być silna dziewczyno! Przecież już z nim raz wygrałaś... Teraz też wygrasz" - krzyczał rozum. Dłonią odgarnęłam grzywkę i usiadłam przy stole.
_____________________________
- Ludzie, zamiast się obściskiwać, to mi powiedzcie, jak się poznaliście.- powiedział Snoop Dog.
- Emmm...
- Szedłem i zamyślałem się. Przez przypadek, wylałem na Soph wodę i tak się zaczęło.
- Zaczęło?- spytała Natalie
- Tak. Później trochę się działo. - powiedziałam spoglądając na Harry'ego.
- Wy ze sobą....?
- Nie! Jesteśmy..
- Przyjaciółmi - przerwał mi Harry. Widząc jego minę, można było w to uwierzyć.
*Oczami Soph*
- Właśnie. Jedzcie póki ciepłe. - powiedziałam. Nagle, rozległo się pukanie do drzwi. Wiedziałam kto to. Szybko wyszłam przed dom. Zobaczyłam Luke'a. Zamknęłam za sobą drzwi. - Czego chcesz?
- Masz coś mojego. Teraz mi to oddasz.
- Spierdalaj. Długi spłaciłam. Nie mam ci nic do oddania.
- Dobrze wiesz, że ostrym się pokaleczysz - powiedział wymierzając mi cios w brzuch. Zasyczałam z bólu. - I nie chodzi o rzeczy. a o osobę.
- Kogo?
- Harry Styles. Mówi ci to coś?
- Zostaw go w spokoju skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Nic nie są ci winni. Spróbuj ich tknąć... Spróbuj.
- Nie będę próbował. - powiedział wchodząc do domu.
Weszłam za nim. Chwyciłam go za bluzę i wyciągnęłam z powrotem. Ten, chwycił za swój scyzoryk i wyciągając ostrze zaciął mnie nim.
- Nie pokazuj mi się tu skurwysynie. Masz ich zostawić w spokoju. Jeśli czegoś chcesz, to możesz się nad mną znęcać. Ich zostaw w spokoju.
Wróciłam do domu. Będę musiała im to niedługo wytłumaczyć. Wzięłam ręcznik i zatamowałam krwawienie.Wyciągnęłam z apteczki bandaż i gazę. Szybko odłożyłam ręcznik i zastąpiłam go gazą. Bandażem owinęłam rękę. Czułam na sobie wzrok wszystkich. ,, Musisz być silna dziewczyno! Przecież już z nim raz wygrałaś... Teraz też wygrasz" - krzyczał rozum. Dłonią odgarnęłam grzywkę i usiadłam przy stole.
_____________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz