czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 5.

*W cd Soph*
To się nie mieściło w głowie! Snoop chciał zrobić naleśniki, co mu nie wychodziło zupełnie. Natalie  ,,kroiła" truskawki. Znaczy się, ona je siekała. Dosłownie. Z truskawek, pozostał mus, a nie kawałki
* Oczami Harry'ego*
  Wpadłem na nią przypadkowo. Ta, pozwoliła mi u siebie nocować, co więcej- pocieszyła mnie, kiedy byłem załamany.  Zgodziła się na to, abym spał u niej w pokoju, i omal nie zasnąłem przytulając ją. To albo, ziemski anioł, albo po prostu dobry człowiek. Kiedy wstałem, ta jeszcze spała. Soph, mówiła coś przez sen. Coś, jak ,, Nie. Nie zrobiłaś tego. Nie mogłaś go zabić. On jest dla mnie zbyt ważny! Proszę Cię nie umieraj. Proszę. ". Po tym jeszcze spała. Obudziła się spłoszona i lekko roztrzęsiona. Ktoś mocno trzasnął drzwiami tak, że oboje podskoczyliśmy. Soph zeszła na doł. Po chwili wróciła, z prośbą abym się ubrał.  Wzięła ubrania idąc do łazienki. Zobaczyłem na stole czarne spodnie i biała koszulkę. Uśmiechnąłem się mimowolnie. Będę musiał podziękować. Przebrałem się szybko. Czekałem na nią w pokoju. Usłałem łóżko, i usiadłem na nim. Ta, wyszła ubrana w białą koszulę, czarne jeansy, białe VANS'y i marynarkę. Byłem zadziwiony, jak można tak szybko i tak dobrze się ubrać. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Soph, puściła mi oczko, i wyprowadziła uprzejmie za rękę z pokoju. Śmieszyło mnie to lekko, w jaki sposób mnie traktuje. Dzisiaj, będę musiał wracać do chłopaków. Jeszcze pomyślą, że mnie zgwałcono i porwano. Tak, oni zazwyczaj mają takie pomysły. Zeszliśmy na dół....